Po tragicznych występach Arki w ostatnich tygodniach i porażkach z ŁKS-em oraz Niecieczą żółto-niebieskim mocno zależało, żeby zamknąć 2022 rok trzecim zwycięstwem w rundzie na własnym stadionie i zaprezentować się jak najkorzystniej przed swoją publicznością. Po pauzie za kartki do dyspozycji Ryszarda Tarasiewicza znów był Omran Haydary, który oczywiście wskoczył do podstawowego składu. Na ławkę rezerwowych szkoleniowiec gdynian posadził Christiana Alemana, a środek pola utworzyli Sebastian Milewski, Janusz Gol i Hubert Adamczyk. Dariusz Żuraw zaskoczył umieszczeniem w wyjściowym składzie Iwajło Markowa zamiast Julio Rodrigueza, ale poza obecnością Bułgara podstawowe zestawienie Podbeskidzia wyglądało bardzo przewidywalnie.

Pierwsze 10 minut spotkania przebiegało bardzo chaotycznie, ale z tego kurzu i dymu jako pierwsza wyłoniła się Arka. Kapitalne podanie Haydary'ego pomiędzy obrońcami bielszczan sprawiło, że Czubak miał patelnię na 8. metrze, jednak w idealnej sytuacji trafił w wysuniętą nogę Igonena. Dwie minuty później był już skuteczniejszy. Gdynianie atakowali prawą stroną, Tomal uruchomił Skórę, ten z bocznej linii pola karnego dośrodkował na przedpole, a tam Czubak urwał się spod opieki Mikołajewskiego i z paru metrów zapakował piłkę głową do siatki, wyprowadzając Arkę na prowadzenie. Żółto-niebiescy chcieli pójść za ciosem i na zakończenie pierwszego kwadransa po centrze Skóry z rzutu rożnego w kierunku dalszego słupka główkował Stolc, natomiast jeden z gości interweniował tuż przed linią bramkową. Chwilę później uderzenie Adamczyka zostało zablokowane w polu karnym. W odpowiedzi szczęścia próbował Simonsen, jednak jego strzał okazał się wyraźnie niecelny. Po upływie pół godziny gry Biliński wyprowadzał kontrę Podbeskidzia, przebiegł z futbolówką kilkadziesiąt metrów, zagrał w polu karnym klepę z Bierońskim, po czym uderzył ze szpica, ale piłka minęła prawy słupek bramki Krzepisza w odległości trzech metrów. Po drugiej stronie boiska Mikołajewski zagrał piłkę ręką we własnej szesnastce po zagraniu Adamczyka. Sędzia Jakubik po konsultacji z VAR nie miał innego wyjścia niż wskazać na wapno. Adamczyk z 11. metra strzelił bardzo pewnie pod poprzeczkę i było już 2:0 dla Arki. W 40. minucie Haydary przytomnym podaniem znalazł stojącego samotnie w polu karnym ,,Adamsa", ale 24-latek w doskonałej sytuacji przeniósł piłkę nad poprzeczką. Do przerwy piłkarze Tarasiewicza prowadzili 2:0 i trzeba powiedzieć, że ta połowa w ich wykonaniu wyglądała bardzo solidnie.

Druga część rywalizacji zaczęła się doskonale dla przyjezdnych. Już w 50. minucie Drzazga wrzucał piłkę z prawego skrzydła, Marcjanik zachował się kuriozalnie - ani nie wybił futbolówki, ani nie podał, ani nie przyjął, po prostu wystawił ją Goku, a Hiszpan po zebraniu piłki skierował ją z ostrego kąta między nogami wracającego Marcjanika w lewy narożnik bramki Krzepisza i na telebimie wyświetlał się już rezultat 2:1. Tak szybkie złapanie kontaktu napędziło podopiecznych Żurawia i jednocześnie sprawiło, że Arkowcy w panice zaczęli cofać się coraz głębiej. W 63. minucie świetne podanie Goku znalazło adresata w polu karnym w osobie Bilińskiego, lider klasyfikacji strzelców I ligi obrócił się z Dobrotką na plecach, natomiast jego uderzenie zdołał obronić Krzepisz. Na 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry Marcjanik przy próbie wybicia piłki we własnej szesnastce nie trafił w futbolówkę, za to kopnął Drzazgę i spowodował jego upadek. Jakubik został zmuszony do podyktowania drugiego rzutu karnego w tym spotkaniu, tym razem dla przyjezdnych. Do piłki ustawionej na wapnie podszedł Biliński i pewnym strzałem po ziemi w lewy róg bramki Krzepisza zanotował 12. trafienie w sezonie i doprowadził do remisu w Gdyni. Arkowcy otrzeźwieli dopiero po tej sytuacji. Od tego momentu próbowali przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale nie było im łatwo o kreowanie sobie sytuacji podbramkowych. W 87. minucie piłkę meczową miał Czubak (analogicznie, jak w majowym spotkaniu między tymi dwiema drużynami w Bielsku-Białej), który po podaniu Żebrowskiego uciekł Wypychowi i wyszedł sam na sam z Igonenem, jednak 22-latek znów przegrał tę rywalizację, uderzając wprost w Estończyka. Skończyło się więc na podziale punktów.

Za pierwszą połowę piłkarzy Tarasiewicza mogliśmy chwalić, bo po strzeleniu gola nie wycofali się bardzo głęboko na wysokość własnego pola karnego, ale dalej konsekwentnie przebywali na połowie bielszczan i dążyli do zdobycia kolejnych bramek. Druga część meczu to jednak doskonale nam znany obraz boiskowej beznadziei, zaparkowania autobusu we własnej szesnastce. Tak nie może grać Arka Gdynia. To uwłacza godności tego klubu, zwłaszcza na swoim stadionie. Utrata kolejnych bramek była tylko kwestią czasu. Dzisiaj głównym winowajcą straty punktów okazał się tragiczny Michał Marcjanilk, który zawalił oba gole dla Podbeskidzia, ale swoje za uszami w tej rundzie mają wszyscy defensorzy żółto-niebieskich. Bez znaczącego wzmocnienia formacji obronnej w przerwie zimowej Arka nie ma co myśleć o gonitwie za pierwszymi dwiema pozycjami w lidze, a powinna się wręcz martwić o znalezienie się w czołowej szóstce. Nie widzimy też szans na to, że Ryszard Tarasiewicz wykrzesze z tego zespołu nową iskrę. Wygląda na to, że układ z tym sztabem szkoleniowym wypalił się bezpowrotnie, a każdy tydzień z 60-latkiem u sterów żółto-niebieskich jest tygodniem straconym, oddalającym gdynian od zrobienia kroku naprzód. Znalezienie trenera, który da nadzieję na posiadanie wizji funkcjonowania drużyny i będzie dysponował więcej niż jednym schematem gry, oraz transfery zdecydowanie zwiększające wartość Arki w strefie defensywy - to dwie główne misje dla włodarzy klubu na najbliższe dni i tygodnie. Jako kibice nie potrafimy z założonymi rękami patrzeć, jak kolejny sezon przechodzi nam koło nosa przez powtarzanie błędów tak oczywistych dla wszystkich dookoła. Apelujemy o wyciągnięcie wniosków, zakasanie rękawów i zabranie się za robotę, bo tej przed działaczami klubowymi jest mnóstwo. 2022 rok Arka kończy na 6. lokacie w tabeli. Do prowadzącego ŁKS-u traci 9 punktów, do strefy bezpośredniego awansu - 5, 6 lub 8 (zależnie od wyniku meczu Puszczy z Górnikiem Łęczna), ma też tylko oczko przewagi nad GKS-em Katowice i Podbeskidziem. Ligową wiosnę żółto-niebiescy zainaugurują w weekend 11-12 lutego wyjazdowym starciem z Zagłębiem Sosnowiec na nowym stadionie tego klubu. Po raz pierwszy w Gdyni Arkowcy zaprezentują się tydzień później w szlagierowym pojedynku z Wisłą Kraków.


Arka Gdynia - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2

Bramki: Czubak 12', Adamczyk 33' (k) - Goku 50', Biliński 80' (k)

Arka: Krzepisz - Tomal, Marcjanik, Dobrotka, Stolc - Skóra (65' Stępień), Milewski (76' Purzycki), Gol, Adamczyk, Haydary (65' Żebrowski) - Czubak.

Podbeskidzie: Igonen - Mikołajewski, Wypych, Markow (76' Scalet) - Bonifacio, Bieroński (46' Willmann), Polkowski (38' Drzazga), Simonsen - Janota, Roman (90+3' Bernard) - Biliński.

Żółte kartki: Milewski, Purzycki, Gol - Janota, Wypych, Markow, Drzazga.

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Frekwencja: 3598.