Żółto-niebieskich cztery dni po rywalizacji w Sosnowcu czeka najważniejsze spotkanie w sezonie, finał Pucharu Polski na stadionie w Lublinie. Z kolei piłkarze Kazimierza Moskala mają w perspektywie bardzo istotną potyczkę ligową z Koroną Kielce, która jest zaplanowana jeszcze szybciej, bo już trzy dni po zmaganiach z gdynianami, a w dodatku na wyjeździe. Tymczasem życie nakazuje grać tu i teraz, a stawką są trzy punkty, które ważą sporo zarówno dla jednych, jak i dla drugich – niezależnie od odmiennych celów, o jakie grają w tym sezonie obie drużyny. W środę o 17:00 w meczu, w którym wszyscy będą się spieszyć, Zagłębie Sosnowiec podejmuje na Stadionie Ludowym Arkę.

Gdyby nie okoliczności rywalizacji, sosnowiczanie w teorii mogliby być łatwym celem dla podopiecznych Dariusza Marca. Czerwono-zielono-biali zajmują w tabeli ligowej odległe 16. miejsce i walczą o… no właśnie, w zasadzie nie do końca wiadomo, o co walczą. Na papierze jest to szeroko pojmowane utrzymanie, ale ekipa Kazimierza Moskala ma nad pozycją spadkową 6 punktów przewagi, gra w tym momencie znacznie lepiej od zamykającego tabelę GKS-u Bełchatów i trudno sobie wyobrazić, by zaprzepaściła ten handicap. Mimo wszystko stara harcerska zasada mówi o tym, by czuwać. Działacze z ul. Kresowej z pewnością czuwali w czasie przerwy zimowej, gdy sytuacja Zagłębia była wyraźnie gorsza niż aktualnie. Ze Śląska odeszli co prawda czterej zawodnicy stosunkowo często pojawiający się w składzie (Kacper Chorążka, Mateusz Grudziński, Patryk Mularczyk, Olaf Nowak), ale na Stadion Ludowy udało się sprowadzić piłkarzy lepszych jakościowo. Z GKS-u Katowice włodarze klubu wyciągnęli utalentowanego 19-letniego bramkarza Szymona Frankowskiego, z Wisły Płock wyjęli wychowanka Arki Macieja Ambrosiewicza, z Niecieczy – Patrika Misaka, z Jagiellonii – Szymona Sobczaka, a znikąd – znanego obieżyświata, globetrottera i łowcę przygód Michała Masłowskiego. Swoje zrobił też czas, jaki miał na spokojną pracę w przerwie zimowej trener Moskal. W efekcie na wiosnę sosnowiczanie grają w kratkę, ale dla nich to już jest postęp względem poprzedniej rundy, w której prezentowali się po prostu beznadziejnie. W trwającej rundzie legitymują się równiusieńkim bilansem 3 zwycięstw, 3 remisów i 3 porażek. W sobotę wygrali 2:1 szalenie ważny w kontekście utrzymania pojedynek z Resovią na wyjeździe – choć przegrywali, potrafili pokazać charakter i wyrwać punkty. Sporo dobrego zaczęło się w Sosnowcu dziać po przybyciu na ul. Kresową Kazimierza Moskala, który w listopadzie zmienił na stanowisku trenera Krzysztofa Dębka i ożywił grę Zagłębia – przyspieszył poczynania boiskowe, a przede wszystkim sprawił, że pojawił się w nich element nieprzewidywalności, podczas gdy kilka miesięcy wcześniej grę Zagłębia czytało się jak otwartą książkę z wielką czcionką. Oczywiście, pewne mankamenty wciąż zostały – chociażby dyspozycja w obronie. Czerwono-zielono-biali stracili do tej pory aż 35 goli, a taki wynik z pewnością chluby nie może im przynosić. Arkowcy powinni więc nastawić się na swojego najbliższego przeciwnika podobnie jak na rywalizację minionej kolejki ze Stomilem, który także do potentatów defensywy nie należy i w którego formację obrony gdynianie do pewnego momentu wchodzili stosunkowo łatwo (oczywiście skuteczność to zupełnie inna historia). Trzeba jednak mieć się na baczności (tu znów kłania się harcerska zasada!), bo podopieczni Moskala są klasyczną drużyną własnego boiska – na Stadionie Ludowym wygrali 5 meczów spośród 6 zwycięstw, jakie mają na koncie w tym sezonie. Sosnowiczanie grają w systemie 4-2-3-1, ale ich największymi atutami są indywidualne umiejętności poszczególnych zawodników, którzy potrafią błysnąć w nieoczekiwanym momencie. Postacią numer jeden bez wątpienia jest portugalski środkowy pomocnik Joao Oliveira (7 goli i 1 asysta w tych rozgrywkach, a kiedy trafiał na Śląsk, mówiło się o nim jako o graczu bardziej defensywnym), który w starciu z GKS-em Bełchatów dwie kolejki wcześniej obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę, ale Komisja Dyscyplinarna PZPN uznała, że jego faul nastąpił w wyniku tzw. ,,akcji ratunkowej” i wymierzyła piłkarzowi tylko jeden mecz pauzy, a tę karę Portugalczyk odcierpiał już w weekendowej potyczce z Resovią i w środę będzie do dyspozycji Kazimierza Moskala. Groźne bywają podłączenia do ataku lewego obrońcy Dawida Gojnego (5 asyst w tej kampanii). Dobrze wyszkolony technicznie jest Quentin Seedorf (nie musicie googlować, od razu podpowiadamy – bratanek słynnego Clarence’a), a świetną robotę w środku pola robi Ambrosiewicz. Słabą stroną Zagłębia jest natomiast obrona, którą tworzą Łukasz Turzyniecki, Maryla Rodowicz polskiego piłkarstwa Piotr Polczak, Lukas Duriska i Gojny. Młody golkiper Frankowski ma potencjał na niezłą karierę, ale póki co wciąż zbiera jeszcze doświadczenie na boiskach I ligi. Tak czy inaczej, szkoleniowiec sosnowiczan nie ma specjalnego komfortu, jeśli chodzi o ustalanie składu na środową konfrontację. Za kartki pauzuje Szymon Sobczak, kontuzjowani są Szymon Pawłowski, Mateusz Szwed, Michał GóralGoncalo Gregorio, a Patryk Małecki (cóż za niespodzianka!) przebywa na banicji do rezerw za niesubordynację. Moskal będzie miał poważny problem zwłaszcza z wystawieniem kogokolwiek w napadzie swojego zespołu – wobec absencji Sobczaka i Gregorio jako nominalny napastnik pozostaje mu tylko 20-letni Mateusz Popczyk, ale naszym zdaniem na szpicy wystąpi przesunięty na tę pozycję ze skrzydła Patrik Misak.

Żółto-niebiescy powoli myślą o finale Pucharu Polski. Pożegnanie przez kibiców podczas wyjazdu z Gdyni także musiało nastroić ich pozytywnie przed walką o najwyższe cele. Tymczasem, zanim podopieczni Dariusza Marca zainstalują się na minizgrupowaniu w Woli Chorzelowskiej, ich szkoleniowiec będzie chciał za wszelką cenę podnieść z murawy w Sosnowcu komplet punktów (istotny chociażby w kontekście wtorkowej porażki Górnika Łęczna z Miedzią). Biorąc pod uwagę spotkanie w Lublinie, można spodziewać się drobnych zmian w składzie Arkowców, ale będzie to raczej kosmetyka, a jedenastka powinna orbitować wokół optymalnej. Do zdrowia wrócił Juliusz Letniowski, choć siły na razie pozwalają mu chyba na rozgrywanie na pełnych obrotach jednej połowy. Za kartki pauzować będzie Haris Memić, którego wedle wszelkiego prawdopodobieństwa zastąpi Jan Hosek. By myśleć o pełnej puli, z pewnością gdynianie muszą poprawić skuteczność, bo ta w ostatnich kolejkach nie wyglądała kolorowo. W jesiennej rywalizacji obu drużyn Arka grała fatalnie, ale wygrała 2:0 – tym razem taki wynik (niezależnie od stylu) przyjęlibyśmy z ramionami nawet nie tyle otwartymi, ile szeroko rozwartymi na wszystkie strony świata. Dwie ostatnie wizyty żółto-niebieskich w Sosnowcu kończyły się porażkami gdynian – w Ekstraklasie po wyniku 2:3, w I lidze – po rezultacie 2:4. Po raz ostatni Arkowcy wygrali na Stadionie Ludowym w sezonie 2004/2005, ale mamy nadzieję na przełamanie tych nieszczęśliwych wypadków (bo dwóch meczów ,,passą” nie nazwiemy).

Piłkarze Dariusza Marca wchodzą w najważniejszą fazę sezonu. Teraz jeszcze bardziej niż zwykle muszą tworzyć drużynę, czuć ,,team spirit”, wspierać się nawzajem. Bardzo istotna będzie szerokość kadry żółto-niebieskich – by dać radę osiągnąć cele na wszystkich frontach, każde ogniwo musi włożyć więcej niż maksimum swoich możliwości. Jeżeli każda część tego systemu będzie ze stuprocentowym zaangażowaniem wykonywać swoją pracę, ten statek może złapać wiatr w żagle. Wszystkie ręce na pokład, jedziemy z tym. To nasz, to nasz święty klub, nasz MZKS, MZKS!