Po 71 dniach przerwy żółto-niebiescy wracają na Stadion Miejski w Gdyni. Kiedy prezentowali się gdyńskiej publiczności po raz ostatni, stworzyli sobie multum sytuacji podbramkowych i powinni zapunktować za trzy w konfrontacji z Górnikiem Łęczna. Przez własną nieskuteczność skończyło się jednak wówczas na bezbramkowym remisie, który należało tłumaczyć zmęczeniem materiału i brakiem świeżości w nogach wskutek długiej, intensywnej rundy jesiennej. Tym razem podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego znajdują się jednak u progu ligowej batalii o awans, w pełnym orężu sił, dynamiki i motoryki. Również ich efektowne rozpoczęcie 2024 roku od wyjazdowego rozbicia Polonii Warszawa wskazuje na niezłą formę całego zespołu. Tyle, że w najbliższej kolejce tę dyspozycję zweryfikuje drużyna o dużo większym potencjale aniżeli ,,Czarne Koszule”, błąkająca się co prawda po dolnych rejonach tabeli, ale dysponująca młodym, aspirującym składem i mogąca w rundzie wiosennej piąć się w ligowym zestawieniu. Naprzeciwko Arki stanie w niedzielę Stal Rzeszów, pierwszy gwizdek o 12:40.
Popularne ,,żurawie”, rozzuchwalone 6. miejscem i udziałem w barażach w poprzednim sezonie, przed bieżącą kampanią zapowiadały walkę o co najmniej tak samo ambitny rezultat. Co prawda nikt nie wiedział, jak zamierzają to osiągnąć, wypuszczając z gniazda twórcę energetycznego futbolu Stali Daniela Myśliwca, a angażując w projekt pół Ameryki Łacińskiej (zatrudniono dwóch Kolumbijczyków, Meksykanina i Szwajcara z paszportem brazylijskim), natomiast włodarze klubu z ul. Hetmańskiej zachowywali uśmiech na twarzach – nawet w obliczu fatalnego początku sezonu. To było już spore osiągnięcie, bo Stal w pierwszych ośmiu kolejkach aż sześć razy schodziła z boiska z zerowym dorobkiem punktowym. Zatrudniony przed rozgrywkami Marek Zub powtarzał jednak, że drużyna potrzebuje czasu, a wszystko zatrybi. I rzeczywiście, w dalszej fazie rundy rzeszowianie stanęli na nogi. Szkoleniowiec, który jest kojarzony głównie z klubami litewskimi, lubi stawiać na młodych Polaków, dawać szanse utalentowanemu narybkowi podkarpackiej piłki. Cechą charakterystyczną tak nieopierzonych zawodników jest falowanie formy, przeplatanie zagrań widowiskowych z przykrymi wtopami, ale też boiskowe dojrzewanie wraz z upływem czasu i zbieraniem kolejnych doświadczeń. Na przełomie września i października przyszły więc trzy zwycięstwa z rzędu, które pozwoliły ,,żurawiom” złapać tlen. Od tamtego momentu zespół jest traktowany jako ekipa grająca żywiołową piłkę, którą można jednak zaklasyfikować jako nieprzewidywalną – piłkarze Zuba potrafili potracić punkty ze słabszymi drużynami, ale też ograć faworyzowaną Niecieczę czy Górnika Łęczna. Na Podkarpaciu wciąż nawołują, żeby dać tej grupie młodych ludzi czas, a kibice będą z niej jeszcze mieli pociechę. Zimą rzeszowianie nie wyjechali do Turcji jak pół Polski, przygotowywali się do rozgrywek na zgrupowaniu w Woli Chorzelowskiej. Nie dokonano też spektakularnych transferów, stawiając raczej na kontynuację procesu budowy zespołu rozpoczętego u progu kampanii. W tym momencie biało-niebiescy plasują się na 13. lokacie w tabeli, mając przewagę czterech punktów nad strefą spadkową. W rundę wiosenną rzeszowianie weszli w mieszanych nastrojach – przeciwko Wiśle Kraków zagrali niezłe spotkanie, prowadzili 1:0 i w doliczonym czasie gry mieli rzut karny przy stanie 1:1, ale ostatecznie jedenastkę zmarnowali, a chwilę później gola strzelili przyjezdni i to GTS zgarnął komplet punktów. Trzeba jednak powiedzieć, że w tym starciu w składzie Stali zabrakło najlepszego strzelca drużyny, autora 7 goli Adlera da Silvy, który zmagał się z kontuzją. Zub jeszcze przed meczem twierdził, że Szwajcar z brazylijskim obywatelstwem jest praktycznie zdrowy, brakowało mu tylko kilku dni na dojście do pełni sił – na tej podstawie podejrzewamy, że przeciwko Arce w wyjściowej jedenastce ,,żurawi” obejrzymy już podstawowego snajpera rzeszowian. W pojedynku z Wisłą zastąpił go 17-letni Szymon Salamon, ale było po nim widać, że młody zawodnik potrzebuje jeszcze czasu, by zyskać swobodę na boiskach I ligi. Za plecami Adlera będzie w niedzielę operował Luksemburczyk Sebastien Thill, na prawym skrzydle wybiegnie Wiktor Kłos albo strzelec 4 goli w tych rozgrywkach 18-letni Szymon Łyczko, a na lewej flance należy spodziewać się autora 7 asyst w tej kampanii Serba Andrei Prokicia. Przeciwko Wiśle Zub postawił na mocno defensywnie zorientowany środek pola, grając na dwie ,,szóstki”: 19-letniego Karola Łysiaka i 20-letniego Adriana Bukowskiego. Bardzo możliwe, że przeciwko żółto-niebieskim szkoleniowiec Stali zdecyduje się na podobne rozwiązanie, ale gdyby postanowił jednak przesunąć akcent w stronę ofensywy, to jednego z młodych piłkarzy zastąpi Krzysztof Danielewicz lub 18-letni Szymon Kądziołka, który już jesienią dawał próbki swoich umiejętności. Na prawej obronie wybiegnie 20-letni Patryk Warczak, na lewej – Słowak Milan Simcak, a centrum linii defensywnej obsadzą bardzo silni fizycznie, doświadczeni Łukasz Góra i Kamil Kościelny. Między słupkami stanie z kolei Gerard Bieszczad. Obrona jednak, delikatnie mówiąc, nie należy do silnych stron rzeszowian. Podopieczni Zuba stracili w tym sezonie aż 31 goli, co jest trzecim najsłabszym wynikiem w lidze. Liczymy, że gdyńska ofensywa, tak bardzo rozhulana przy Konwiktorskiej, nie będzie czuć żadnych oporów przed wchodzeniem w tylną formację gości jak w masło. Zbawieniem tego łańcucha nie jest były piłkarz Arki Paweł Oleksy, który rundę rozpoczął na ławce rezerwowych. Kontuzjowany jest Franciszek Polowiec, utalentowany 20-letni prawy obrońca, rundę wiosenną spędzający na rehabilitacji po operacji. Trzeba jednak uważać na rzeszowską ofensywę – zwłaszcza na oba skrzydła i na silnego, wysokiego Adlera, który stylem gry przypomina nieco Karola Czubaka, a w pojedynkach powietrznych jest bardzo trudny do ogrania.
Arkowców czeka więc prawdopodobnie trudniejsze zadanie niż przed tygodniem, a gdyńska obrona powinna mieć znacznie więcej roboty. Nie łudźmy się jednak – tak łatwo, jak w rywalizacji z Polonią, długo nie będzie. By regularnie wygrywać, trzeba jeszcze zwiększyć poziom własnej gry, utrzymywać koncentrację i myśleć tylko o najbliższym spotkaniu. Mimo wszystko zachęcamy natomiast podopiecznych Wojciecha Łobodzińskiego do odważnego przeprowadzania ataków – zwłaszcza lewym skrzydłem, bo prognozujemy, że młody Warczak może mieć sporo problemów z dynamicznym i zwinnym Olafem Kobackim. W polu karnym gości przewidujemy twardą siłową walkę między Karolem Czubakiem a nieustępliwymi stoperami Górą i Kościelnym. Akurat obie szesnastki powinny być w tym spotkaniu strefami klinczu, w których będą ogniskować się zapasy, ale już poza polem karnym może stworzyć się sporo miejsca, więc szybkość Kobackiego, zwinność Huberta Adamczyka czy zmiany tempa Sebastiana Milewskiego mogą dać drużynie dużo wymiernych korzyści. Przy Konwiktorskiej w barwach Arki zadebiutowali Tornike Gaprindaszwili i Alassane Sidibe, wciąż na premierowy występ czekają Hubert Turski oraz (proszę nie odbierać tego jako złośliwość) Abdallah Hafez. Na kartki muszą uważać Janusz Gol, Kasjan Lipkowski i Ołeksandr Azacki. Stal nigdy nie wygrała w Gdyni. Łączny bilans spotkań jest minimalnie korzystny dla żółto-niebieskich, którzy wygrywali trzy razy przy dwóch wiktoriach graczy z Podkarpacia. W rundzie jesiennej po kapitalnym widowisku gdynianie zwyciężyli przy Hetmańskiej 3:2 po bramkach Adamczyka, Czubaka i Kobackiego. Powtórka w niedzielę mile widziana – tym bardziej, że w tabeli panuje spory ścisk. Arkowcy są liderem, ale mają tyle samo punktów, co GKS Tychy i tylko dwa przewagi nad klubem zza Sopotu oraz trzy nad GTS-em. Biorąc pod uwagę, że w następnych tygodniach czekają ich konfrontacje z tyszanami i krakowianami, przeciwko ekipie z Rzeszowa koniecznie trzeba podnieść z murawy komplet punktów, by do spotkań wagi ciężkiej podchodzić z pole position.
,,Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi / wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni / zdjąłem z niej zmoknięte palto, posadziłem vis a vis / zapachniało, zajaśniało, wiosna, ach to ty!” – śpiewał Marek Grechuta. Runda wiosenna w warunkach polskiego futbolu często z prawdziwą wiosną nie ma wiele wspólnego – więcej kolejek toczy się w warunkach zimowych niż w porze roku, w której świat budzi się do życia. W tym roku jednak mamy do czynienia z wyjątkowo ciepłym lutym, a w ostatnich dniach zaczęło nawet pojawiać się trochę słońca. Arka na boisku także wygląda wiosennie – w poprzedniej rundzie zespół przyzwyczaił kibiców do efektownych zwycięstw, a 2024 rok zaczął się kolejnym z takich triumfów, w przyjemnym dla oka stylu. Te okoliczności wyglądają niezwykle estetycznie, dynamicznie, ożywczo, świeżo. W powietrzu unosi się zapach Ekstraklasy. Niech stan tej eudajmonii, entuzjazmu związanego z występami żółto-niebieskich na murawie trwa przez najbliższe miesiące. Skorzystajmy z tych warunków i przybądźmy licznie w niedzielę na stadion, by dopingować gdynian w walce o kolejne zwycięstwo w drodze po awans do elity. Nasz święty klub, MZKS, będziemy przy nim aż po życia kres!