Nie wiemy kto podmienił piłkarzy Leszka Ojrzyńskiego przed meczem, ale apelujemy, żeby starych nie oddawał do końca sezonu. Żółto-niebiescy zagrali z takim zaangażowaniem jakiego kibice nie widzieli od dwudziestu kolejek. Podania na jeden kontakt, prostopadłe, walka o każdy milimetr boiska i stworzenie sobie kilkunastu doskonałych sytuacji do zdobycia bramki.
Już w 5. minucie Arka mogła wyjść na prowadzenie. Mateusz Szwoch przepchnął obrońcę w polu karnym i strzelił w kierunku dalszego słupka, ale będący przed bramką Rafał Siemaszko nie zdążył dołożyć nogi i piłka wyszła za linię końcową. W 10. minucie "Bania" doskonale dośrodkował z rzutu różnego, a niepilnowany Siemaszko pokonał Adama Wilka strzałem głową. Strata bramki zmobilizowała "Pasy" do częstszych ataków, ale niewiele z tego wyszło. Żółto - niebiescy zagęścili środek pola i nie pozwalali przyjezdnym rozwinąć skrzydeł. W 31. minucie po dalekim wyrzucie z autu przed doskonała szansą stanął Dawid Sołdecki, który dwukrotnie próbował pokonać Wilka głową, ale bramkarz Cracovii wyszedł z tej sytuacji obronną ręką. W pierwszej połowie stałe fragmenty gry wychodziły gospodarzom znakomicie. Każde dośrodkowanie z rzutu różnego lub wolnego spadało na głowę Siemaszki i Macieja Jankowskiego.
Od początku drugiej części spotkania obie drużyny chciały pokazać, że 1-0 nikogo nie satysfakcjonuje. Zaczęły aktywnie, ale żadna ze stron nie potrafiła zagrozić rywalom. Częściej przy piłce utrzymywali się Arkowcy, ale bez skutku w postaci celnych strzałów na bramkę Cracovii. W 68. minucie koncert błędów w obronie gości próbował wykorzystać Patryk Kun. Filigranowy pomocnik uderzył zza pola karnego, ale Wilk wyciągnął się jak struna i wybił futbolówkę. W 79. minucie z pozoru niegroźną piłką nie poradzili sobie obrońcy Cracovii, a Kun dzięki swojemu sprytowi wywalczył rzut karny. Piłkę na 11. metrze ustawił Szwoch i - jak to ma w zwyczaju - strzelił nie do obrony. Arka podwyższyła wynik, ale to nadal nie wystarczało. Żółto-niebiescy po raz kolejny ruszyli na rywala zmuszając go do kolejnych błędów - tym razem bez konsekwencji. 5 minut przed końcem spotkania arbiter po wideoweryfikacji przyznał Cracovii rzut karny. Do piłki podszedł Krzysztof Piątek, który w lekceważący sposób próbował zmylić Pavelsa Steinborsa. Łotysz miał jednak nerwy ze stali i w drugim meczu z rzędu obronił rzut karny. Chwilę później na boisku pojawił się Jan Łoś, który debiutował w żółto-niebieskich barwach w Ekstraklasie. Jeszcze w doliczonym czasie gry po raz 264. koszulkę Arki założył Krzysztof Sobieraj i zaliczył krótki epizod w dzisiejszym spotkaniu.
W ostatnich spotkaniach można było być zawiedzionym z postawy podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego. Dzisiaj Arkowcy nadrobili to z nawiązką. Zaangażowanie, skuteczność, kreatywność - wszystko czego oczekuje się od piłkarzy zobaczyliśmy dziś na Olimpijskiej. Mimo, że Arka utrzymanie ma już pewne, to można głęboko odetchnąć po zdobyciu pisrwszych trzech punktów w grupie spadkowej. Przed nami mecze z Termalicą oraz na zakończenie sezonu ze Śląskiem Wrocław. Jeśli żółto-niebiescy podtrzymają dzisiejszą formę to o wyniki możemy być spokojni.
Dzięki tej wygranej Arka zakończy sezon minimum na 12. miejscu, czyli lepiej niż przed rokiem i na pewno w końcowej tabeli będzie też wyżej od lokalnego rywala zza miedzy.