Historia pisze się na naszych oczach! Żółto-niebiescy wygrali w Gdyni z Legią po raz pierwszy od 40 lat. Od pierwszej minuty podopieczni Leszka Ojrzyńskiego zaatakowali przyjezdnych wysokim pressingiem, ale na nic się to zdało, bo Wojskowi doskonale operowali futbolówką. Częste rajdy Marko Vesovicia prawą flanką sprawiały kłopoty zawodnikom w żółtych koszulkach. W dodatku wszystkie pojedynki w powietrzu wygrywali środkowi pomocnicy aktualnego Mistrza Polski. W 16. minucie Rafał Siemaszko ostrym wślizgiem zaatakował Miroslava Radovicia i został ukarany żółtą kartką (przez co nie zagra w derbowym spotkaniu z Lechią Gdańsk). Przez pierwszy kwadrans działo się niewiele, Legia próbowała przejść przez zasieki obronne gospodarzy, ale ci świetnie spisywali się w defensywie. W 34. minucie Bohdanov udowodnił dlaczego ma ksywkę „Becks”. Ukrainiec ustawił piłkę na 20. metrze przed bramką Arkadiusza Malarza i huknął po ziemi tak, że golkiper przyjezdnych nie był w stanie wybronić uderzenia. Po bramce Arkowcy nie cofnęli się do obrony – jak zdążyli nas już do tego przyzwyczaić – a z pełnym impetem ruszyli na gości. Kilka chwil później niepilnowany w „szesnastce” Mateusz Szwoch miał okazję dobić Legię, ale jego uderzenie zatrzymało się na jednym z obrońców. Dużo walki w okolicach pola karnego nie przyniosło zmiany wyniku i na przerwę żółto-niebiescy schodzili z jednobramkowym prowadzeniem.
Niestety w drugiej połowie Arkowcy wyraźnie cofnęli się do defensywy przez co znacznie więcej miejsca w środku pola mieli podopieczni Romeo Jozaka. Podrażnieni niekorzystnym wynikiem goście prezentowali się coraz odważniej i raz po raz wrzucali piłkę przed bramkę Pavelsa Steinborsa – bez skutku. W 64. minucie poważnie ucierpiał Frederik Helstrup i był zmuszony opuścić plac gry na noszach, w jego miejsce pojawił się Dawid Sołdecki. Mecz trwał, a żółto-niebiescy nie potrafili poważnie zagrozić Malarzowi. Po dwóch kwadransach drugiej części meczu gra bardzo mocno się zaostrzyła, a Tomasz Musiał zaczął sypać kartkami na lewo i prawo. Wysoko wysunięci piłkarze z Warszawy narazili się kilka razy na kontry, ale żadnej z nich Arkowcy nie potrafili zamienić na bramkę. W doliczonym czasie gry znowu zobaczyliśmy coś nowego w grze żółto-niebieskich. Zamiast rozpaczliwej obrony – tak jak w Białymstoku – Bohdanov i Esqueda kradli cenne sekundy trzymając piłkę blisko narożnika boiska, a przy okazji zdobywając rzut rożny. Tuż przed końcowym gwizdkiem na trybuny został wysłany Paweł Bednarczyk, który wdał się w przepychankę z Hamalainenem. Mimo oblężenia „szesnastki” przyjezdnym nie udało się wyrównać.
Wielka Sobota okazała się szczęśliwa dla żółto-niebieskich. Dzięki pierwszej wygranej od 40 lat nad zespołem Legii Warszawa (i niekorzystnym wyniku Cracovii) nasi zawodnicy wskoczyli do czołowej ósemki i mimo ciężkiego terminarza do końca będą walczyć o pozostanie w niej po 30. kolejkach. Dzisiejsze spotkanie to tylko zapowiedź tego co czeka Arkę Gdynia w najbliższych dniach. Już w środę podopieczni Leszka Ojrzyńskiego rozpoczną walkę o finał Pucharu Polski w meczu wyjazdowym z Koroną Kielce, a w przyszłą sobotę odbędą się Derby Trójmiasta, gdzie koniecznym jest przełamanie się i wywiezienie kompletu punktów z Gdańska.