Dariusz Formella bardzo szybko przekonał się, że łaska kibiców, a i po części mediów, jest niczym letnia burza. Szybko się pojawia, ale i gwałtownie może odejść. O kulisach odejścia z Arki, ale nie tylko. Nie sądźcie – czytajcie.
Darek, nie zaczniemy chronologicznie, ale od rzeczy ważnej. Mianowicie kulisy Twojego odejścia z Arki. Rzekoma choroba, wyjazd do Poznania, podpisanie kontraktu z Lechem, pretensje części kibiców… Masz prawo się bronić, a więc…
Nie chciałbym do tego wracać. Prezes Arki wie jak było naprawdę; w jaki sposób wszystko zostało załatwione. W mediach pojawiały się różne wersje, jednakże drążenie tematu w niczym nie pomoże, a wręcz przeciwnie... Z przyczyn oczywistych zależy mi na tym, aby w Arce dobrze mnie wspominano.
Jesteśmy przekonani, że Ci na tym zależy. Chyba dlatego warto skorzystać z szansy przedstawienia swojej wersji. Chociażby po to, aby kibice, mający do Ciebie pretensje – a wiesz, że tacy byli – mieli szerszy wgląd na wspomnianą sytuację.
Miałem ofertę z dwóch klubów ekstraklasowych. Konkretnie z Lecha i Zagłębia Lubin, czego nie ukrywałem w momencie, gdy ofertę złożyła mi Arka. Nie ma się co oszukiwać - dla mnie była to szansa rozwoju. Do Poznania pojechaliśmy razem z Radkiem Pruchnikiem, jako że obaj byliśmy kontuzjowani. Tam czekała nas wizyta u doktora Piontka. W żadnym wypadku nie udałem się tam, aby podpisać kontrakt. Prawda jest dużo bardziej prozaiczna – kontrakt podpisałem w Gdyni, po przesłaniu go do mnie faxem.
Powróćmy w takim razie do początków Twojej kariery. Przyjęło się o Tobie mówić jak o wychowanku Arki. Czasem ktoś sobie przypomni, że grałeś też w Jedynce Reda, ale już Twoje występy w OKS-ie Janowo są dla wielu historią nieznaną (śmiech).
Tak. Jakoś OKS Janowo wszystkim – no prawie wszystkim umknął (śmiech). A faktycznie - zaczynałem tam właśnie, aby później przenieść się do Jedynki, a od 13 roku życia rozpocząć swoją grę w Arce.
W lipcu 2012 roku zostałeś włączony do pierwszego zespołu Arki. Gdybyś wtedy mógł – czysto akademicko – zaproponować do pierwszej drużyny, któregoś z kolegów z rocznika 95, byłby to...
Nie chciałbym wyręczać trenerów, ale traktując to jako rozważania czysto akademickie - na pewno Michał Nalepa. Zresztą ten rocznik obfitował w wielu dobrych graczy. Niestety losy ich różnie się potoczyły. Niektórzy już nie grają, inni kopią piłkę w niższych ligach.
Tobie, jak dotąd, los sprzyja. Czy gdzieś w natłoku zajęć znajdujesz czas na utrzymywanie kontakt z kolegami, piłkarzami z Gdyni?
Tak, oczywiście. W końcu żyjemy w globalnej wiosce (śmiech). Cały czas utrzymuję kontakt z „Gałą” tzn. Michałem Gałeckim, czy też z Krystianem Żołnierewiczem.
Trener Rumak i trener Skorża, z nimi miałeś już okazję współpracować w Lechu. Zakładam, że każdy z nich czegoś Cię nauczył...
Bezdyskusyjnie – od obu trenerów miałem okazję czegoś się nauczyć, „wyciągnąć” coś dla siebie. Od każdego z nich coś innego. Trener Skorża to znakomity fachowiec, stuprocentowy profesjonalista i cieszę się, że znalazłem się pod jego skrzydłami.
Dariusz Formella – joker, świetny zmiennik. Takich opinii w mediach jest wiele. Przyznasz jednak, że zamiast jokera lepsza byłaby rola pewnej karty w podstawowej talii.
Oczywiście, że chcę grać jak najwięcej i najlepiej od początku. Nie mam jednak najmniejszego zamiaru obrażać się na rolę jokera. Muszę maksymalnie wykorzystać każdą szansę i czas na boisku, jaki dostaję.
Może staniesz się specjalistą w zdobywaniu bramek przeciw drużynom, za którymi kibice Arki i Lecha delikatnie mówiąc nie przepadają... Najpierw Legia, potem Lechia...
(śmiech). A tak... Hah, gdybym przed sezonem wymarzył sobie przeciw komu mam strzelać gole, to byłyby właśnie te dwie drużyny. Zamieniłbym jednak stadiony, na których umieszczałem piłkę w bramce. Bramkę w meczu z Legią chciałbym zdobyć na obiekcie przy ulicy Bułgarskiej, a z Lechią w Gdańsku.
Mam nadzieję, że będziesz miał wiele okazji do pokazywania litery „A”, jak po golu z Lechią. Musisz przyzwyczaić do tego komentatorów, bo po Twoim geście zastanawiali się czy nie jest to pierwsza litera imienia Twojej dziewczyny (śmiech).
Darek, miałeś ostatnio okazję przekonać się o „potędze”, a może potędze internetu. O co chodziło w tym całym zamieszaniu na którymś portali społecznościowych?
No tak... Pojawiło się moje konto na „asku”. Moje i nie moje, rzec można. 12-letnia dziewczynka napisała do mojej siostry z prośbą o zgodę na założenie mojego fanpage'a na tymże portalu. Moja siostra też młoda i naiwna (śmiech) zgodziła się i udostępniła nawet parę moich prywatnych zdjęć. Na tym profilu pojawił się niekulturalny wpis w kierunku kibica Lecha. No i wyszło, że to ja jestem jego autorem. Nawet nie wiedziałem co się dzieje. Byłem na zajęciach na siłowni, gdy Janek Bednarek poinformował mnie o wszystkim.
Jaki jest Darek Formella po meczach w stosunku do siebie? Pełen samokrytyki, aby nie powiedzieć samobiczowania, bo Twoja wypowiedź po meczu z Piastem, że pora wziąć się za siebie, bo inaczej trzeba będzie pomyśleć o innej przyszłości niż kariera piłkarza, była mocna. A może jednak jest to osoba pełna optymizmu, dumy i radości, jak po meczu z Lechią...
Wiesz, po meczu z Piastem głowa mi się zagrzała, bo miałem do siebie żal, dostałem szansę i nie wykorzystałem jej, jak należy. Ale oczywiście było to mocno przesadzone i nie myślę o zmianie zawodu (śmiech).
Wspominałeś, że Twoim marzeniem jest gra w Borussii Dortmund, więc jednak nie Real, Barcelona, Manchester...
Tak, to prawda. Imponuje mi to, że nawet gdy teraz zawodnikom z Dortmundu nie idzie najlepiej, na ich meczach i tak pojawia się 80 tys. kibiców. Wiernych bez względu na wyniki. Druga sprawa to wyczucie, jakie prezentują działacze w tym klubie. Kupują zawodników nieznanych jeszcze powszechnie w Europie, a te transfery okazują się trafne. Przykład to oczywiście Robert Lewandowski, który dziś jest moim zdaniem najlepszą „dziewiątką” na Starym Kontynencie.
Czyli Darek Formella w Borussii, jako skrzydłowy rzecz jasna...
Tak, zdecydowanie jako skrzydłowy.
Zakładam, że Twoi najwierniejsi fani to rodzina. Często mają okazję oglądać Cię na żywo?
Jeżeli tylko czas na to pozwala, są na każdym meczu w Poznaniu, także nie mogę narzekać.
A kiedy wracasz do Arki? A poważnie – choć to nieaktualne – był jakiś czas temu temat Twojego wypożyczenia do Gdyni.
Kiedy wracam do Arki, hmm... Nie ukrywam, że chciałbym jeszcze w Arce zagrać, a jak się życie potoczy – kto z nas wie? A temat mojego wypożyczenia faktycznie się pojawił jakiś czas temu. Ale teraz gram w Lechu i na tym się koncentruję.
Darek, kiedy przyprowadzisz następny wywiad?
Hmm?
Chodzi o Twoją rozmowę z Dawidem Kownackim, przeprowadzoną dla Lech-tv.
No tak! Czasami chłopaki z Lech–tv proszą nas o pomoc, bo nie najlepiej im to idzie, hahaha. Może piłkarzowi łatwiej jest otworzyć się przed kolegą po fachu.
Nie mieliśmy okazji zapytać, choć już było to dawno. Jak poszło na maturze?
Uff, to było spore zamieszanie. Rano zdawałem maturę, wieczorem mecz z Zawiszą,a na drugi dzień kolejny etap egzaminu dojrzałości. Ale nie poszło źle. Język polski zdałem na sto procent. Matematykę.. Cóż... (śmiech)... najważniejsze, że zdałem...
Wypada więc pogratulować,a czego życzyć Ci w Nowym Roku?
Zdrowia, przede wszystkim zdrowia, resztę można samemu wywalczyć.
Rozmawiał: niko