Sławomir Cienciała przeżył w zeszłym roku chwile grozy. Trafił do bułgarskiego piekła. Klub Etyr Wielkie Tyrnowo odwiedzali od czasu do czasu panowie w garniturach, z którymi raczej nikt nie próbował rozmawiać o zaległych pieniądzach. Sławek otrzymał na początku 2 tysiące euro i... to by było na tyle.
Takie rzeczy ogląda się na co dzień w National Geographic albo na innych kanałach dokumentalnych. Natomiast nie mogę narzekać na poziom rozgrywek. Czołowe kluby bułgarskie są bardzo silne. Ludogorec pokazuje ostatnio w pucharach, że bułgarska czołówka to naprawdę wysoki poziom i pod tym względem można było się sporo nauczyć.
Zupełnie inna bajka to infrastruktura. Stadiony są w Bułgarii rodem z polskich lat 90-tych. Boiska okalają bieżnie, niemal wszystko z betonu. Przed Bułgarami długie lata, jeśli chodzi o rozwój infrastruktury i zbliżenie się chociażby do solidnego europejskiego poziomu.
Cienciała pochodzi ze Skoczowa, a zatem to góral z krwi i kości. Do Gdyni przyjechał samochodem z żywiecką rejestracją. Walka do końca, charakter. Kibice mogą być pewni, że w wykonaniu byłego piłkarza Podbeskidzia tego nie zabraknie.
Pokazaliśmy kiedyś w Bielsku, że determinacją i wolą walki w I lidze można sporo zdziałać. Większość meczów jest ciężka, na styk i wówczas czasami trzeba siłowo coś zagrać, kogoś przepchnąć w polu karnym. Tego nie może nam zabraknąć.
Dla prawego obrońcy Arki wzorem jest reprezentacja Polski Jerzego Engela, która potrafiła każdy mecz wybiegać i wywalczyć. Czasami brakuje tego dzisiejszej młodzieży i Cienciała chciałby właśnie u zawodników przebijających się do dorosłej piłki zaszczepić pierwiastek tego góralskiego charakteru. Miejmy nadzieję, że doświadczenie z I ligi będzie pomocne i przydatne dla Arki.