Tym wywiadem rozpoczynamy cykl rozmów o naszym ukochanym klubie, który wiosną stanie przed długo wyczekiwaną szansą powrotu do ekstraklasy. Przed nami dwa ostatnie mecze, które mają ogromne znaczenie i ustawią Arkę na konkretnym miejscu przed rundą wiosenną. W przyszłym tygodniu przygotowaliśmy dla kibiców Arki sporą niespodziankę, natomiast teraz mamy dla Was wywiad z osobą, która w tej rundzie jak mało kto, pomogła Arce. Zapraszamy na rozmowę ze Spilihem - organizatorem akcji "Karnet Kolekcjonerski", osobą, która przyciągnęła do klubu kolejnych sponsorów oraz bierze aktywny udział w codziennym życiu klubu.
Mamy wrażenie, że u nas za dużo mówi się o sprawach nieistotnych, a pomija te bardzo ważne i właśnie o nich chcemy z Tobą porozmawiać. Najświeższy temat – za około 10 dni Arka wylatuje na tournée do Stanów Zjednoczonych. Marketingowy hit, który wystarczy odpowiednio opakować i podać kibicom. Tymczasem, u nas ta informacja jest sprzedawana jakby jechali na tournée po ziemi lubuskiej.
To prawda, ale czego my tak naprawdę wymagamy? W klubie brakuje kompetentnych osób, które czują temat i którym bezinteresownie zależałoby. To typowo polskie zachowanie. Pracownicy robią absolutne minimum i nic więcej. Są być może za słabo wynagradzani i nie czują innej motywacji, żeby zrobić coś extra. Zawsze można poszukać ambitnych, kreatywnych pracowników albo zadowolić się typowymi wyrobnikami, którzy zrobią co im każesz i nic ponadto.
Jakby Lechia leciała do Stanów to lokalne media by tego newsa nawet nie zdejmowały z czołówek.
Oczywiście. Jakby Lechia leciała na takie tournée to od dwóch tygodni nie byłoby innego tematu w mediach. Dodatkowo, byśmy przeczytali że zagrają tam sparing z Cosmosem Nowy Jork, z Beckenbauerem w składzie rzecz jasna. Może nawet by dodano, że Deyna wstanie z grobu, a jak nie to mecz obejrzy ktoś z jego rodziny.
U nas cisza jak makiem zasiał. Kolejny przykład, że marketing na Arce robią tylko kibice.
Dokładnie, pal licho media, ale jak klub przekazuje tę informację? Jakiś lakoniczny komunikat, zero konkretów. Kibice pokątnie się dowiadywali, że koszty muszą pokryć sami zawodnicy, co mi się na przykład nie bardzo podoba. Ten wyjazd powinien pełnić dwie role – nagrodę dla zawodników i promocję dla klubu. Albo coś robisz z jajami albo nie zabieraj się za to w ogóle.
Wyjazd to podobno zasługa prezesa Wojciecha Pertkiewicza. Pisałeś ostatnio, że oceniasz pozytywnie jego pracę.
Słuchajcie, prawda jest taka, że od czasów Jacka Milewskiego to pierwszy prezes Arki, który ma ambicje i w ramach „możliwości”, które mu stworzono próbuje tu coś stworzyć. Ogranicza go cudzysłów, czyli Rada Nadzorcza, która niby jest, ale jakby jej nie było.
Przeciętny kibic ma w ogóle świadomość kto w niej zasiada i za co odpowiada?
Ponad rok temu, gdy udało nam się doprowadzić do pewnych zmian w klubie, zaczęły się cykliczne spotkania z członkami Rady Nadzorczej i Zarządu. Z czasem liczba tych spotkań malała, a dzisiaj właściwie z kibicami spotyka się tylko prezes Pertkiewicz. Ten człowiek jest przygotowany do tego, żeby dyskutować, rozmawiać i próbować różnych rozwiązań. Tylko, że są pewne rzeczy, nazwijmy to decyzyjno-finansowe, których nie przeskoczy. Czasami problemem nie jest brak pomysłu, ale czas oczekiwania na decyzję "góry" i gdy prezes dostaje zgodę, to temat jest spalony.
Problem RN to problem przewodniczącego, czyli pana Wesołowskiego. Osoba ta wycofała się z jakichkolwiek kontaktów z kibicami. Chciałbym poznać działania tego pana. Podobno coś załatwia, gdzieś tam działa, ale o konkretach nic nie wiemy. Ogólniki – przelewy, pieniądze.
Kolejny temat-rzeka jeśli chodzi o Arkę.
Przed sezonem oficjalnie podano, że budżet Arki będzie w okolicach 5 mln złotych. Mamy pewne informacje, że miasto partycypuje na poziomie 2,5 mln. Prezes przed sezonem przedstawił oczekiwane wpływy z biletów na 900 tys. złotych, góra 1 mln. Do tego mamy sponsorów niezwiązanych ze spółkami Ryszarda Krauze, których wkład oceniam na ok. 500 tys. złotych. Łącznie daje to szacunkową kwotę 4 mln złotych.
Z prostego rachunku wynika, że pieniędzy od spółek powiązanych z właścicielem jest nie więcej niż milion złotych i że miasto uratowało w tym sezonie Arkę.
Dokładnie. Wszystkie wiarygodne informacje na to wskazują, ale pamiętajmy, że pieniądze te przekazywane są w ramach roku kalendarzowego, więc to było wsparcie za mijający rok. Jak będzie w przyszłym roku, tego jeszcze nie wiemy.
Uważasz, że miasto jeszcze kiedykolwiek tak wesprze Arkę w I lidze?
Ja uważam, że nie i tu dochodzimy do sedna sprawy. Słyszeliśmy tu i ówdzie, że miasto było bardzo rozczarowane wynikiem sportowym, który w pewnym momencie był niezadowalający. I ja to doskonale rozumiem! Ile pieniędzy można pakować w klub, nie mając nad nimi realnej kontroli? Wszyscy powinniśmy mieć świadomość jednej rzeczy. Wszyscy! Piłkarze, kibice, trenerzy, a przede wszystkim działacze. Jeżeli my to spierdolimy, jeżeli nie wykorzystamy tej okazji, która się przed nami otworzyła, to będziemy pogrążeni.
Arka gra va banque. Prawie wszystkim piłkarzom za pół roku kończą się kontrakty i w przypadku braku awansu, jesteśmy w przysłowiowej dupie.
To prawda. I tutaj akurat mam żal do działaczy, że nie podsunęli im jeszcze nowych, dobrze skonstruowanych kontraktów. Arka musi zrobić wszystko, żeby takich piłkarzy jak Mateusz Szwoch czy Michał Rzuchowski zatrzymać, a w przypadku awansu oni na pewno będą zainteresowani pozostaniem w Gdyni. Przykłady Zawiszy czy Cracovii pokazują, że utrzymując po awansie zgrany, sprawdzony skład, można wiele osiągnąć. Uważam, że Szwoch czy Rzuchowski są na tyle inteligentni, że też to rozumieją.
Bartlewski tego nie rozumiał czy Arka była za mało zdeterminowana by go zatrzymać?
Sebastian tak naprawdę nie dostał żadnej szansy i trudno porównywać go do Szwocha. Nie znam dokładnie tej sprawy, ale może ktoś dobrze skalkulował, że klubowi bardziej się przyda w obecnej sytuacji 150 tysięcy złotych niż 19-latek, który jest po ciężkiej kontuzji i nie wiadomo, czy wypali na poziomie I ligi?
Wielu kibiców uważa za przełomowy moment rundy spotkanie z piłkarzami. Ba, ta sytuacja się powtarza po raz kolejny. Rok temu zaczęli grać po rozmowach w Świnoujściu, a teraz atmosfera się nieco oczyściła po porażce z ROW-em.
Może u nas tak jest, że tylko kibice są w stanie wywrzeć presję i zmotywować piłkarzy? Z jednej strony to trochę mityzowanie roli kibica, ale z drugiej myślę, że dobry psycholog mógłby się wypowiedzieć na ten ciekawy temat. Prawda jest taka, że od tego momentu każdy mecz był wybiegany, wywalczony i nie zagraliśmy żadnego jednoznacznie złego spotkania. Okazuje się, że głowa odgrywa w sporcie decydujące znaczenie.
Co jest w takim razie z głową Marcusa? To nawet ciężko nazwać zapaścią, bo wygląda jak cień zawodnika z początku sezonu.
Marcus twierdzi, że jest w dołku i miejmy nadzieję, że wyjdzie z niego. Może to jest napastnik, którego forma, dyspozycja zależy wyłącznie od tego czy strzela bramki? Chciałbym wierzyć, że rolę tutaj odgrywa wyłącznie aspekt sportowy i jak się przełamie, to znów będzie tym Marcusem, którego chcemy oglądać.
Ostatnio trener Paweł Sikora urwał kontakty z osobami, które mu dobrze życzyły. Nie odbiera telefonów, nie odpisuje na smsy.
Nie używałbym tutaj sformułowania "obraził się", ja staram się go zrozumieć. On ma rację, że my - jako kibice - albo stawiamy pomniki albo je burzymy. Dla nas nie ma stanów pośrednich. Odbieram to w ten sposób, że być może za duży był kontakt, zwłaszcza w przypadku tej pracy. Tylko zabrakło jasnego przekazania tej informacji i możemy jedynie gdybać. Powiem Wam, że w tym sezonie wstąpiłem w to, co mi się zawsze nie podobało. Mówię o relacji na linii piłkarze - kibice czy trener - kibice. Nigdy mi się nie podobały zażyłe stosunki na tej linii, bo to nie jest dobre i usypia czujność obu stron.
Zatraca się obiektywizm.
To też na pewno. Ale bardziej chodzi mi o to, że następuje sytuacja, w której piłkarz może pomyśleć "a, możemy sobie na coś pozwolić, bo kibice nas osłonią". Kibic z kolei patrzy przez inny pryzmat na zawodnika, z którym utrzymuje jakieś relacje, a inaczej na pozostałych. Druga kwestia to relacje oficjalne, czyli na linii piłkarze - kibice po meczu wyjazdowym albo piłkarze - "Górka" po meczu w Gdyni. Te relacje trzeba było naprawić w tej rundzie, bo one muszą być zawsze jasno sprecyzowane i zdrowe. A u nas to było sztuczne. Przykład - jest mecz wyjazdowy, piłkarze wybiegają na rozgrzewkę albo stoją przed meczem i machają w stronę trybun gospodarzy, skąd ich jeszcze wyzywają. Powiedzieliśmy im, że to jest bez sensu, odwróćcie się w naszą stronę, a my postaramy się przekazać Wam przed samym meczem trochę pozytywnej energii. Ktoś powie, że to detale, ale od tego zaczyna się wszystko budować.
Widać gołym okiem, że jest lepiej. W Grudziądzu nawet po bramkach biegli pod nasz sektor, co się rzadko zdarzało wcześniej.
No właśnie. Powiedzieliśmy sobie, żebyśmy się po prostu szanowali. To podstawa. My szanujmy ich pracę i nie wychodźmy przed końcem meczu ze stadionu, a oni niech szanują nasz trud. Bo kiedyś bywało tak, że zamiast iść podziękować, to jeden z drugim stali na środku boiska pięć minut i poprawiali getry.
Wydawało się, że trudniejsze do wyprostowania będą stosunki pomiędzy Sobierajem a Jarzębowskim.
Myślałem, że skończy się to dużo gorzej, bo takie dochodziły głosy, ale cieszę się, że kilka dni później grali już razem obok siebie. To jest tak jak na podwórku - jak miałeś coś do jakiegoś gościa to szliście to wyjaśnić i za godzinę kopałeś z nim piłkę. Mi się podobały słowa Nawałki, że szatnia musi cały czas żyć. Najgorsza jest apatia i brak bodźców. Ostatnio Jarzębowski puścił przekaz, że w Gdyni powstaje fajna drużyna. Piłkarz nie może mówić pewnych rzeczy wprost, ale dla mnie jest to ten sam przekaz, który my poruszamy w tej rozmowie, tylko inaczej ubrany w słowa. My mówimy "panowie działacze, nie spierdolcie tego", a kapitan mówi "krystalizuje się fajna drużyna", w domyśle: zróbcie wszystko, żeby ją utrzymać albo najlepiej jeszcze dołożyć 2-3 ogniwa.
U nas od kilku lat nie było takiej rundy, że mamy cel, zbliżamy się do niego, a atmosfera się sama nakręca. Jeżeli mecz z Chojniczanką ogląda 6 tysięcy, to chyba każdy myśli o tym, jak tu może być pięknie gdy do końca będzie 7 kolejek i każdy mecz będzie decydujący.
Mówiliśmy o tym nawet przed sezonem w rozmowach z prezesem. Żeby nie sugerował się budżetem na cały sezon, ale zrobił wszystko by udana była runda jesienna. Jeśli wypalą nam dwa ostatnie mecze i będziemy mieć to 2. czy 3. miejsce po rundzie, to gdzie pójdą ambitni zawodnicy, którzy zechcą zmienić klub? Do Niecieczy czy Widzewa, który lada moment może spaść? Dlatego mam nadzieję, że Zarząd ma tego świadomość i zrobi wszystko, co w jego mocy. Bo te ostatnie mecze były jak wjazd windą, a przed nami długie wejście schodami i trzeba mieć spory zasób sił w zespole.
Z kim Arka będzie rywalizować o awans?
Ja najbardziej boję się Górnika Łęczna. Ma wsparcie miasta, kopalni, gotowy zespół, dobrego trenera, chociaż pamiętajmy, że rok temu w Zawiszy powinęła mu się noga. U nas też jest ambitny trener, który na pewno zdaje sobie sprawę, że to dla niego niesamowita trampolina. Na forum, które wszyscy czytamy, są takie opinie, że czasami aż głowa boli. Jak to mówił jeden z kibiców, opowieści z sandałowego drzewa. Zobaczmy, nasz trener ostatnio był na kursie, gdzie była sama elita młodego pokolenia. Trenerzy z ekstraklasy, prawie same znane nazwiska. I w tym gronie trener Paweł Sikora. Moim zdaniem, potwierdza to jego fachowość i udzielmy mu wsparcia przed rundą wiosenną.
Dwa ostatnie mecze roku urastają do ogromnej rangi.
Dokładnie. I jak czytam opinie różnych magików, którzy zastanawiają się czy nie lepiej atakować z 4. miejsca, zamiast być liderem przed wiosną, to mi się śmiać chce. Przypomina mi to siatkarskie turnieje, gdy ktoś odpuszcza w grupie mecz, żeby w ćwierćfinale grać z kimś teoretycznie słabszym i potem dostaje od niego po głowie. Trzeba być pazernym na każdy punkt i bramkę. Mamy do zdobycia 6 punktów, to o nie walczmy. Mamy do zdobycia Puchar Polski, to grajmy o niego na maksa!
Miejmy nadzieję, że wszyscy będą o tym pamiętać. Dzięki za rozmowę!
Rozmawiali: Przekliniak, mazzano