W odpowiedzi na nieopublikowany z powodu cenzury redakcyjnej ,,Przeglądu Sportowego" wywiad Michała Nalepy w tej gazecie, przedstawiamy naszą szczerą rozmowę z pomocnikiem Arki, w której opowiada szerzej o kulisach perypetii z mainstreamowymi mediami, a także o kilku innych kontrowersyjnych tematach ostatnich tygodni. Zapraszamy serdecznie.
Arkowcy.pl: Michał, podpadłeś czymś niektórym dziennikarzom Przeglądu Sportowego?
Michał Nalepa: Nie wydaje mi się, ale to chyba trzeba ich zapytać, haha.
No, są niezbyt wylewni, dlatego pytam ciebie, hah. Jak to było z tym wywiadem?
Do mojego autoryzowanego wywiadu chcieli dodać swoje komentarze. Nie chciałem się na to zgodzić. Dla mnie taki wywiad tracił sens. Mam prawo się wypowiedzieć. Jestem poważnym człowiekiem i nie widzę powodu, żeby pod moimi odpowiedziami, w wywiadzie, którego udzielam, znalazły się komentarze - niczym na klasówce w szkole podstawowej, dopiski nauczyciela. Ale moja wypowiedź była, jak widać, mało warta - trzeba ją zaraz skontrować. W takim razie ja bym mógł chcieć odpowiadać na komentarz redakcji i wywiad ukazałby się za rok, hah.
Wracając do kadencji trenera Smółki - czy trener się nie pogubił?
Można było odnieść takie wrażenie. Nie jestem fachowcem, ale nie wszystko, delikatnie mówiąc, „grało”. To był jego pierwszy sezon w Ekstraklasie i zdawaliśmy sobie sprawę, że czasami trzeba będzie mu pomóc. Myślę, że można być świetnym teoretykiem, ale w zawodzie trenera znaczenie mają też cechy czysto ludzkie, jakim jest człowiekiem.
I tu był chyba trochę problem.
Trener Smółka absolutnie nie przyjmował do wiadomości tego, co mówili mu inni. Był przekonany, że zawsze ma rację, bo sam wszystko robi najlepiej. Oczywiście pewność siebie jest ważna, ale jest cienka granica między pewnością siebie a megalomanią.
Tak odbierała to drużyna czy tylko Michał Nalepa?
Jak wspomniałem, nie uważam się za fachowca. Mówię o swoich wrażeniach, ale to nie tylko moja opinia, lecz wielu zawodników z drużyny.
Ważnym momentem było odstawienie przez niego od składu Marcusa da Silvy.
Przykre było i jest to, że trener nie dał mu szansy, a Marcus był w dobrej dyspozycji. Już jesienią było widać, że wraca stary, dobry Marcus. Widzieliśmy to na treningach, praktycznie każdy zawodnik z drużyny był pod wrażeniem tego, jak się prezentował Marcus. Poszliśmy wtedy w sześciu do trenera Smółki i wstawiliśmy się za „Mareckim”. Poprosiliśmy trenera, żeby jeszcze przemyślał swoją decyzję. Trener Smółka odpowiedział, że Marcus może iść do rezerw, rozwiązać kontrakt albo rozegrać mecz pożegnalny. To był dla nas szok, bo ten człowiek nie dosyć, że dużo dał Arce, to jeszcze nieźle się prezentował i za wszelką cenę chciał pomóc drużynie. W takich kryzysowych momentach - zresztą jak i teraz - potrzebni są w drużynie Arkowcy z krwi i kości. Trener Smółka był jednak nieugięty. Powiedział nam, że da Silva jest dla niego szóstym albo siódmym skrzydłowym.
Szóstym, siódmym? To trener jeszcze policzył kibiców z trybun?
Hahah, no nie, ale nie zmienia to faktu, że naszym zdaniem była to zaskakująca opinia.
Skoro nie kibice, to kto był w tym peletonie, wyprzedzającym Marcusa?
Zarandia, Aankour, Banaszewski, Młyński, Łoś. Dodał, że na skrzydle może też grać Olczyk, a Marcus jest dopiero następny w kolejce.
Luka – częste urazy, Młyński wraca po kontuzji, podobnie Łoś. Olczyka i Banaszewskiego... cóż, widzieliśmy w akcji. Wierzę ci, Michał, ale brzmi to absurdalnie.
Nie oceniam dyspozycji innych zawodników, koncentruję się na sytuacji Marcusa. Zdziwiliśmy się, bo obserwowaliśmy go i widzieliśmy, w jakiej jest dyspozycji, a w jakiej są inni. Smółka zesłał go do rezerw, nie zabrał w ogóle na obóz do Turcji. Minęły dwa miesiące i można było odczuć, że trener zaczął się gubić i szukać na siłę nowych rozwiązań. Podczas jednej rozmowy, kiedy to razem próbowaliśmy znaleźć rozwiązanie na wyjście z dołka, stwierdził, że brakuje mu skrzydłowych.
Hmm, rozdwojenie jaźni?
Hah, nie wiem, ale troszkę „zwariowaliśmy” wtedy. Najpierw trener tłumaczy, że ma nadmiar graczy na tej pozycji i szanuje Marcusa - nie chce więc, by siedział na ławce dla samego siedzenia. A za jakiś czas stwierdza, że nie ma kim grać i musi wystawiać Lukę Zarandię, do którego ma też pretensje, i najchętniej posadziłby go na ławce. Trener sobie przeczył, miotał się „od ściany do ściany”, a my patrzyliśmy na siebie jak na wariatów. Nie tylko na siebie zresztą. Możesz mi wierzyć na słowo, że Marcus był w gazie. Trudno mi uwierzyć, że o jego losie zadecydowała forma sportowa. Nie mam pojęcia, o co chodziło, ale wszyscy uważaliśmy, że nie zasługuje na takie traktowanie.
Michał, spałeś kiedyś na stadionie albo znalazłeś pogróżki za wycieraczką?
Hahah, nigdy, ale wiem do czego „pijesz”. Nie wierzę w prawdziwość tych „rewelacji”, jakoby kibice mieli zaszczuć w ten sposób trenera. A może po prostu trener spał na stadionie, bo pracował do późnych godzin nocnych? W mediach kibiców Arki opisano jak jakąś dziką hordę. Owszem, po meczach trener słyszał z trybun, że fani już by mu dawno podziękowali za pracę, ale nie chce mi się wierzyć w żadne pogróżki. Zresztą mało który trener nie usłyszał z trybun, że ma już sobie „iść”. Osobiście byłem nawet zdziwiony, jak często trener Smółka powtarzał nam, że mamy świetnych kibiców, fantastyczny doping i musimy grać dla nich. Teraz w mediach zrobiono z nich kozłów ofiarnych. Trener Smółka po derbach podziękował właścicielom za zaufanie, mówiąc, że w wielu klubach już dawno straciłby pracę, a jednocześnie niektórym dziennikarzom przekazywane są takie „rewelacje”. ,,Wina kibiców" – tak, to medialnie brzmi. Czytam w internecie, że to nie wina naszej gorszej gry, słabszej dyspozycji kilku zawodników czy pomyłek trenera, tylko fanów, fatalnej murawy i tego, że pan Smółka nie miał na stadionie odpowiedniego pokoju.
No właśnie, jak z tym pokojem było?
Cała ta historia była irytująca, ale jak o tym przeczytałem, to zaśmiałem się w głos. Gdy tylko trener pojawił się w klubie, zaczęło się wielkie przemeblowanie. Normalnie program ,,Nasz nowy dom". Masażyści i fizjoterapeuci, którzy przez siedem czy osiem ostatnich lat zajmowali spore pomieszczenie z oknami, bo do swojej pracy potrzebowali świeżego powietrza, zostali nagle przeniesieni do mniejszych pokoików, bez okien, w których latem mieli od razu zapewnioną „saunę”. W ich miejsce zakwaterowano trenerów. Dostawiono szafy, stoliki, zrobiono wszystko, jak chciał trener Smółka. Nie chce mi się wierzyć, że on mógł narzekać na brak czegoś, co miał. A gdy czytam jeszcze, że Arka jest nieprofesjonalnym klubem, bo trener nie miał swojego pokoju do pracy, to mnie to boli szczególnie. Dla mnie to absurd, że z mediów idzie w świat przekaz: „winni są wszyscy i wszystko wokół, a nie my jako cały team”.
Wracając do kwestii rzekomego poczucia zagrożenia ze strony kibiców, ktoś jednak się nakręcał w tym kierunku, przykład – wezwanie policji na ostatni trening przed derbami.
Gdy podjechałem pod stadion, policja już była. Nie mam pojęcia, czemu się pojawiła. Mogę podejrzewać, że wezwał ją któryś z pracowników klubu, bo się o coś bał. Ale o co? Nie wiem. Według mojej wiedzy nie było realnego zagrożenia, że ktoś ze sztabu czy z zawodników mógłby zostać skrzywdzony. Kibice odwiedzają nas na treningu przed każdymi derbami. Tak jest w Arce, jak i w wielu innych klubach. Wszyscy wiedzieliśmy, że się pojawią. Kibice chyba sądzili, że będziemy ćwiczyć na bocznym boisku. Później chcieli wejść na stadion, co też uczynili. Nagle zobaczyłem około 40-50 fanów, a wokół wielu policjantów. Na trybunach już przed treningiem zasiedli tajniacy. Zszokowało mnie to trochę. Rozmowa trwała około 10 minut. Fani nas motywowali. Przekonywali, że derby to najważniejszy mecz i nie wyobrażają sobie porażki. Później zaczęła się rozmowa na temat, dlaczego jest tak źle, co się dzieje w drużynie. Próbował odpowiedzieć Adam Marciniak, ale nie zdążył, bo Antoni Łukasiewicz go uprzedził i w imieniu drużyny zaczął po swojemu rozmawiać z kibicami. Kibice mieli też parę pytań do trenera Smółki, ale on, choć był na boisku, nie odezwał się ani słowem.
Michał nie boisz się, że po twoich wypowiedziach wielu czytelników stwierdzi, że po prostu bronisz kibiców, bo to twoi kumple?
Ale ja nie bronię kibiców. Chcę wyrazić swoje zdanie i sprostować kilka sytuacji. Bo naprawdę są to „rewelacje” wyssane z palca, a uderzają w nasz klub i naszych fanów. Na mecze przychodzi około 8-10 tysięcy kibiców. Żyję po koleżeńsku z 40-50 z nich. Obrywa mi się tak samo, jak innym piłkarzom. Oczywiście mówię o krytyce, a nie o przemocy fizycznej, bo zaraz ktoś coś sobie doda, haha. Nawet nie wiem, czy nie obrywa mi się bardziej, bo od piłkarza tak związanego z klubem wymaga się więcej. Wiele razy słyszałem od nich, że mi się nie chce, albo że, delikatnie to ujmując, jestem za słaby. Ale ja się nie obrażam, też od siebie wymagam. I po prostu nie podoba mi się, że całą winę za zaistniałą sytuację spycha się na kibiców, zamiast zająć się tym, że nie wygrywamy od długiego czasu i jesteśmy coraz niżej w tabeli.
Byliście w szoku, gdy trener Smółka przed derbami powiedział, aby każdy z was napisał na kartce „swój” optymalny skład na mecz?
To był szok gigant. Myśleliśmy, że idziemy na analizę, tymczasem trener powiedział parę zdań i poprosił, by każdy na kartce napisał swoją jedenastkę. Stwierdził, że przeanalizuje nasze odpowiedzi. Trochę się obawialiśmy, że jeśli przegramy derby, to wina spadnie na nas. Propozycje składu można było pisać anonimowo i z tego co wiem, większość chłopaków właśnie tak zrobiła. Trener przeanalizował wyniki i zdecydował się na skład, jaki większość z nas wytypowała.
Kiedy dowiedzieliście się, że trener Smółka został zwolniony?
Przed wyjściem na rozgrzewkę. Trener zawołał nas i powiedział: „To mój ostatni mecz w Arce. Zagrajcie jak najlepiej, walczcie dla siebie i dla kibiców. Zmażcie plamę. Możecie przez te 90 minut dużo zyskać”. Zresztą ja w ogóle nie rozumiem tego całego ,,halo" w związku z faktem, że zwolniono trenera. Afera się rozkręciła, jakby zwolniono Guardiolę (nie oceniam stylu zwolnienia). Od pół roku nie było wyników i wychodziło na to, że winna jest murawa, kibice. No cyrk.
Ale wg trenera nie tylko kibice byli zagrożeniem, ale i ty?
Hmm... No tak. Na początku, gdy trener przychodził, chciał mnie nawet zrobić kapitanem. Ktoś mu to jednak odradził. Za to znalazłem się w radzie drużyny. To mnie bardzo ucieszyło. Wszystko fajnie, pięknie. I nagle po trzecim czy czwartym meczu trener wzywa mnie do siebie. Zaczyna rozmowę „Co ty myślisz? Że ja się boję kibiców? Od straszenia są duchy. Myślisz, że nie wiem, iż chodzisz po mieście i gadasz, że jak nie będziesz grał, to kibice wjadą do szatni?”. Kompletna bzdura, tak ogromna, że na początku uznałem to za żart. Ale dostałem solidny opierd... i zostałem poinformowany, iż musi mnie usunąć z rady drużyny.
Mocne rzeczy, Michale, mówisz, chyba bardzo dużo czasu zostało zmarnowane. Teraz nowe rozdanie i mam nadzieję, że z nowym trenerem się utrzymacie. Wygrajcie coś, bo mnie szlag trafi :)
Nie ma innej opcji, musimy, bo nas też trafi szlag.
Rozmawiał: niko